środa, 8 września 2010

Z cyklu: "Czego to ludzie..." - alkowiewiór

Okazuje się, że jak człowiek pomyśli, to i rozjechaną przez samochód wiewiórkę wykorzysta do zrobienia biznesu. Nie wierzycie? To popatrzcie TUTAJ.

http://i2.pinger.pl/pgr312/4ed35a4a001256734c498a99

środa, 25 sierpnia 2010

Szczyt modelarstwa!

-To szczyt modelarstwa, aby imponderabilia mogły uzurpować na refuks antwerpii! - zakrzyknął poseł Zdobierzysław z partii XYZ,
- Panie, Pan sam uzurpujesz windykację jak gumiec w kamplusie! To hańbiąca mitochondria, my deklastrujemy tylko flażolety na barhanie, aby synkopy nie wyartykułowały reperkusji do geriatorii! - odtarabanił poseł Ambrozjan z partii ZYX,
- Wysublimowaliśmy te wasze deklastracje już dawno temu, to nic tylko zwykłe kwiprokwo i vizawis, o deżawi nie wspomnę przez wrodzoną asymentrię - rzachnął się Zdobierzysław - i wszystkie wasze semantyczne wykłaczenia i tak wywiuną na wyplask!
- A wy...a wy...zawyzwiesił się Ambrozjan - a wy jesteście DEBILMI!
- Ależ Panowie, nie ekstrawertykujmy operatu numizmatycznego w tak nonszalanckim ekscesie. Nie ma ku temu żadnej werbancji - prowadząca program próbowała uspokoić sytuację - zwydeliberujmy lepiej na zakącz, gdyż końcuje się nam czas. Uproszeniuję obuch Panów o podsumienie rozmowy.
Pan Zdobierzysław?
- Zacycę klasyka: "Bomba z kozu, woniom żlej"
Pan Ambrozjan?
- Nic dudrać nic umniąć!
Dziękujemy za usłuch, to był kolejny wycząstek programu "Luckiem gwosem, czyli co w politycie piżcze". A teraz zapryszamy na...

...i wtedy się obudziłem. Co może oznaczać taki sen, czy powinienem zostać politykiem?

http://th.interia.pl/11,g05b71d851286385/i592428.jpg

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Spokój, nuda, nic się nie dzieje..

Za oknem lato jak to lato: +35, czasem grad, czasem powódź, nuda. W gospodarce jak to w gospodarce: trochę kryzysu, trochę zagranicznych inwestycji na preferencyjnych warunkach, duszących w zarodku namiastkę lokalnego byznesu, nuda. Rynek pracy: kto chce i potrafi ten ma, kto nie potrafi ten nie ma, nuda. W polityce - to co zwykle, bęcwał bęcwała bęcwałem pogania, zlepek dorobkiewiczów i zawodowych ideowców nie mających pojęcia na czym polega polityka zajmuje nam czas pierdołami żebyśmy nie myśleli o poważnych sprawach. Media? "Zemsta niedźwiedzicy 6", "Jak oni pierdzą w stołek" tudzież lepszy film o 3:45 nad ranem. Nuda. W internecie to samo, serwisy informacyjne nadające nudne informacje, forumy na których leją się po mordach z byle powodu, blogi na których ludzie piszą, że nuda. Czyli nuda.
Tak sobie pomyślałem: gdyby każdemu z nas dać taki mały wiatraczek z taką małą prądniczką i powiedzieć, że zawsze kiedy zachce nam się zmarnować kawałek życia zajmując się ww. tematami, mamy dmuchać w ten wiatraczek, to wytworzylibyśmy sobie tyle prądu, że żadna ropa czy inne elektrownie atomowe nie byłyby już nigdy potrzebne.
Temat wart przemyślenia.

czwartek, 5 sierpnia 2010

Z cyklu: "Czego to ludzie..." - allechała


Dawniej mówiło się, że są na tym świecie rzeczy, które się nie śniły filozofom. Teraz bardziej pasowałoby powiedzenie, że są na tym świecie rzeczy, na które nie trafiliśmy jeszcze googlując. Ale to tylko kwestia czasu kiedy na nie trafimy...przykład pod zdjęciem. Polecam uzbroić się w dużą kawę i wolny wieczór, tudzież chusteczki higieniczne do wycierania łez (ze śmiechu).

środa, 28 lipca 2010

Charyzma przez Internet, czyli buc z kokardką na czole

Nie ma drugiego tak fałszującego rzeczywistość medium jak Internet. Nawet radio czy TV w swojej konstrukcji przewiduje odkrywanie znacznie większej ilości kart na podstawie których można kogoś ocenić, oszacować jego IQ, obycie, stosunek do rzeczywistości.

Net w swojej konstrukcji jest trochę jak obrazek. Im lepszego malarza sobie zamówisz, tym lepiej na obrazku wyjdziesz. I nie chodzi tu o odwzorowanie tego, co naprawdę jest: tu zasada jest taka jak z księgowością – dobry księgowy zawsze przed podaniem odpowiedzi pyta „a ile ma być?” i robi tak, żeby było.

Technika poszła do przodu, malowanie na dykcie pozostawiliśmy malarzom zaangażowanym, net pozwala na wykreowanie swojego wizerunku kilkoma kliknięciami. Można pisać o sobie co się chce, wrzucać swoje fotki z odpowiedniego ujęcia, wpisać pożądaną datę urodzenia, status zawodowy, albo i wykasować komentarze, które nam nie pasują.

Pamiętajmy o tym przeglądając profilki, blogi i inne takie - życie pokazuje, że pod wizerunkiem elokwentnego, wygadanego i kreującego się na charyzmatycznego, może kryć się zwykły buc, od którego lepiej trzymać się z daleka.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Kreator własnego wizerunku, czyli mam własny styl (…niczym mrówka w mrowisku)

Kreacja, wizualizacja, image. W wielkim skrócie coś, co ma przedstawiać danego osobnika/osobniczkę w taki sposób, aby oznajmić wszystkim dookoła jej styl życia, sposób spędzania wolnego czasu, zainteresowania, przynależność do subkultury, wyznawany styl muzyczny…ale również status społeczny i majątkowy. Te pierwsze – zazwyczaj w przypadku osobników młodszych i będących na utrzymaniu rodziców, te po „również” – w przypadku rodziców albo starszej młodzieży. W każdym przypadku ma na celu przyciąganie osobników o podobnym sposobie bycia, tudzież należących do tej samej kasty społecznej.

IMAGE vel. IMIDŻ - z jednej strony ma on służyć ODRÓŻNIENIU się od reszty osobników, a z drugiej – ma pokazać PRZYNALEŻNOŚĆ do określonej grupy. Czyli de facto odróżniamy się poprzez umundurowanie i staramy się uzewnętrznić swoją niezależność poprzez narzucenie sobie pewnego określonego, ugruntowanego i schematycznego stylu, który zastaliśmy w momencie jego szukania.

O ile atrybuty tegoż munduru mają jakiś sens w przypadku przebywania ze zwykłym, szaro-bezbarwnym tłumem – bo wtedy nadają pewnego indywidualizmu, to wystarczy zerknąć na relację z jakiejś „branżowej” imprezy masowej, aby zrozumieć jaki banał tkwi w takim pojmowaniu indywidualizmu. Bo oto nagle widzimy 30 000 buntowników indywidualistów ubranych TAK SAMO, uczesanych TAK SAMO, w TAKICH SAMYCH koszulkach, słuchających TAKIEJ SAMEJ muzyki, pijących TAKI SAM napój…itd. A więc…nagle okazuje się, że atrybuty „niepowtarzalnego stylu” zamieniają się w UNIFORMIZM.

Przychodzą mi do głowy takie wnioski: człowiek to stadne indywiduum, które chce się koniecznie wyodrębnić z szarego tłumu po to, aby zostać dopuszczonym do zabarwionego na ulubiony kolor stada.

piątek, 23 lipca 2010

Realiści jako gatunek wymarły - czyżby z głodu?

Realista patrzy trzeźwo na świat. Trzeźwo - czyli w domniemaniu nie zakłada ani różowych ani ciemnych okularów, odbiera rzeczywistość taką, jaka jest. Jego mózg analizuje odbierane bodźce wzrokowe, słuchowe itd. a następnie "rozgryza" temat i trawi samodzielnie, w wyniku czego wyciąga własne wnioski. I tu pojawia się pytanie - po co gryźć i trawić samodzielnie, jeżeli można posilić się gotową, podawaną przed nos PAPKĄ rozwodnioną do cna (...i nie posiadającą żadnych wartościowych składników odżywczych)?

Realista konfrontuje swoje zamierzenia i działania z realną rzeczywistością. A więc musi posiadać umiejętność konfrontowania (dla wielu to nadal trudne słowo) oraz odróżniania rzeczywistości realnej od wyimaginowanej. Rzeczywistość realna jest za oknem, oddzielona od nas co najwyżej szybą. Rzeczywistość wyimaginowana, zmyślona jest w TV, w mediach, w opowiadaniach, powieściach i legendach. Realną - odbieramy sami, samodzielnie, bezpośrednio, wprost. Sztuczną - podaje nam KTOŚ, po wcześniejszym przefiltrowaniu, zredagowaniu, usunięciu subiektywnie zbędnych elementów. Przyjmowanie przetrawionej wcześniej przez kogoś rzeczywistości jako obrazu tej prawdziwej jest co najmniej nierozsądne. A tym bardziej nierozsądne jest konfrontowanie swoich zamierzeń i działań z NIEREALNĄ RZECZYWISTOŚCIĄ.

Witajcie na blogu niepoprawnego realisty.